Jam stary człek i dawno przestał żem już czytać takie teksty, ale to jest naprawdę dobre i przeczytałem cały )) - chyba mi się pogarsza a może to zasługa tych nimf ? )
Jam stary człek i dawno przestał żem już czytać takie teksty, ale to jest naprawdę dobre i przeczytałem cały )) - chyba mi się pogarsza a może to zasługa tych nimf ? )
Szaman, gratulacje widzę że czytałeś Lema. :-)
Zrób jeszcze coś o Exlciorze dokończ tamte opowiadanie
A...można coś dołączyć ..od siebie ? czy ów temat jest wyczerpany ?
Sukienka..
Kopała kolejny dzień, dzień jak co dzień -pomyślała. Chwyciła kilof i z precyzją godną mistrza wbiła go w twardą skałę. Raz za razem..raz za razem. Minęły miesiące..kilka..kilkanaście..kilkadziesiąt..
Nikt nie wiedział ile czasu pracuje w kopalni.
Czas pracy w swej morderczej monotonii podzielony był na robotę, bicie batogiem, noszenie pokruszonych skał, bicie batogiem, kopanie, bicie, kopanie i sen.
Ten rytm dnia w swojej bezdusznej rytmice zabijał szybciej niż głód, niż choroby, niż atak z ukrycia innego powiernika takiego samego losu.
Nauczyła się żyć tym rytmem.
Nauczyła się słuchać i czuć wszystko to co działo się dookoła niej.
Nauczyła się przetrwać tam, gdzie najwięksi twardziele, siłacze, rozbójniki, kmioty, magowie i rycerze i całe plugastwo odrzucone przez społeczeństwo usiłowało przetrwać kolejny dzień.
A może to jednak była noc a nie dzień.
Za cholerę nie wiedziała jak jest pora dnia, czy też pora roku.
W kopalni było zawsze szaro i gorąco, zawsze było wilgotno i zawsze było czuć śmierć.
Śmierć towarzyszyła jej od pierwszego dnia pobytu w kopalni.
Robota w kopalni granitu nigdy nie była łatwa a trafić tu można tylko za najcięższe przestępstwa.
Kiedy poniżoną wlekli po ziemi do magnetycznej windy miała na sobie alabastrową sukienkę
Przez chwilę rozczuliła się nad sobą.
Mała łza pociekła po policzku.
Szybko odepchnęła dawne myśli a kiedy ją na chwilę postawili dla odwali walnęła się siarczyście w mordę.
-On-
Kiedy szła do niego na umówione spotkanie tak kalkulowała czas, aby być zawsze min. 10 minut przed czasem.
Nie znosiła się spóźniać.
On za to spóźniał się zawsze.
Nigdy nie pojawił się na czas, bo zawsze mu coś wypadło.
Irytowało to ją okropnie, ale wiedziała, że taka partia za męża jak ON - to los na loterii.
I to nie byle jaki los-to główna wygrana.
Nie.. nie chodzi o to, że miał ogromne pieniądze.
Ważne było to, że miał dostęp do wieży i portalu.
Ci którzy mieli możliwość podróżowania w czasie i przestrzeni byli w jej oczach niemal bogami.
Wychowana w domu, gdzie nauka i logika wiodły prym marzyła w duchu o możliwościach jakie daje wieża.
Była skłonna wszystko temu poświęcić.
Chciała podróżować..chciał uczyć się, poznawać inne czasy, ludzi, maszyny, magię, zwyczaje.
Zakorzeniona przez rodziców ciekawość zawsze sprowadzała na nią nieszczęścia.
I tym razem to nieszczęście sprawiło, że znalazła się w kopalni.
Nieszczęście spowodowało, że złamano jej w kopani nos, obcięto piękne długie czarne włosy.
Wyrwano jej diamentowe kolczyki i zerwali jej blaszany medalion.
Najcenniejsza rzecz jaką miała.
Mały blaszany medalion który był zsynchronizowany z jej DNA.
To małe świecidełko było jej biletem do innego świata..a może światów.
Wiedziała kto ma ów medalion i poprzysięgła sobie , że pewnego dnia odzyska go i ucieknie.
Ucieknie do innego świata, do innych ludzi, do innych form życia, do ...NIE WAŻNE gdzie..gdziekolwiek, aby dalej od tej kopalni.
Aby dalej od śmierci i krzyków.
Aby dalej od płaczu, skomleń, wyzwisk i monotonii dnia.
-Oprawca-
Zygmunt(tak go nazwała) był potężnym ścierwojadem.
Humanoidalny twór o sześciu rękach w których (według niej )mógłby kruszyć skały spokojnie na nią patrzył.
Sierść kota pokrywała jego potężny tors i wielkie jak góry ramiona.
Dwie nogi niczym mostowe podpory dawały stabilność do walki chyba nawet z bogami tego świata.
Szczurzy szary i długi ogon leniwie majtał się to w lewo to w prawo.
Zygmunt miał długi ogon.
Dłuższego nie widziała u nadzorców.
Musiał wielu ludzi i nieludzi zabić aby ochronić taki ogon.
Ogon nadzorcy na czarnym rynku miał astronomiczną wartość. A długi ogon..
Za długi ogon można było sobie kupić nawet ..
Przerwała szybko rozmyślania bo poczuła.. tak, była pewna, że poczuła zbliżające się niebezpieczeństwo.
Szybkim zdecydowanym skokiem znalazła się przy tunelowej ścianie.
Znalazła małą wnękę i wcisnęła się w nią.
Czekała..
Czas mijał i nic się nie działo.
Wiedziała, że niebezpieczeństwo się zbliża.
Nie było to w sumie nic nowego, jednakże teraz poczuła, że włosy jeżą jej się na całym ciele.
Dreszcz strachu wstrząsnął jej ciałem.
Jeszcze silniej przylgnęła do skały.
Chciała stać się skałą, chciała być niewidzialna, chciała być powietrzem.
Już czuła niemal fizycznie obecność niebezpieczeństwa.
Czuła siłę zła jaka szła w jej stronę.
Czułą czerń i rozpacz jaka z sekundy na sekundę przybliżała się do niej.
Zdrętwiała ze strachu..
Kilka metrów od siebie w pyle, który tworzył szarą wszechobecną mgłę dostrzegła zarys małej postaci.
Wiedziała, że ten który nadchodzi nie zna słowa litość czy wybaczenie.
Nie wie czym jest ukojenie i wybaczenie.
Słyszała o nim od innych.
Od tych, którzy widzieli cień.
Od tych, którzy słyszeli zwierzęce skomlenie skazańców.
Teraz przyszedł po nią.
pisane dzisiaj w pracy, tak więc proszę o wybaczenie za jakieś errory
Ostatnio edytowane przez MissOla ; 09.12.2016 o 10:09