-Włodeeeek
Obmierzły wrzask gospodyni niósł się po okolicy. Zapytany jednak ani myślał odpowiadać. Siedział spokojnie w opactwie, racząc się serwowanym tam napitkiem. Może nie był to trunek pierwszej klasy, trącał nieco bimbrem ale i tak był o niebo lepszy od tego mózgotrzepa, którym częstowali w warsztacie piwowara. Piwowara! Ha! Bardzo śmieszne! To co tam pędzili trudno było nazwać piwem, raczej płynem do akumulatorów (choć z racji lokalizacji osady trudno, by Włodzimierz wiedział cóż to jest).
- Włodeeek! Gdzieżeś, twoja mać, jest

- Nie odezwiesz się? – wychrypiał generał Don_Jeryho.
Siedział rozparty niedbale na krześle, wychylając kolejny kufel pienistego napoju. Co jakiś czas kiwał się na krześle, wywalając na stół nogi. Przez potarganą onucę wystawał brudny paluch.
- Ani myślę – odparł zapytany – znowu każe mi szukać beczek albo skór, które jakieś psiajuchy porozrzucali po całej wyspie.
- Ty to masz z nią chłopie. Ale… w sumie nie dziwię Ci się. Ja to jak już zbieram, to tylko zioła.
- No zauważyłem – Włodzimierz skrzywił się nieznacznie – później całe wojo chodzi jak na haju.
- Oj tam, oj tam. Coś im się od życia należy. W końcu wkrótce znów trza będzie rekrutować nowych, gdy ci pójdą do piachu.
- Tiaaa… - Włodek nadal nie był przekonany – byś czasem mi jednak pomógł.
- Niby w czym?
- No mogłeś chociaż jaja dziś pozbierać.
- Ty weź nie przesadzaj i od moich klejnotów się odwal.
- Wiesz dobrze, że ja nie o tym. Cały wieczór dziś schodziłem w poszukiwaniu, a i tak na koniec jedno jajko mi się gdzieś zapodziało.
- Trzeba było sobie portki zaszyć – generał nie mógł się powstrzymać od kolejnej ironii.
- Wiesz? Moja stara pedziała dokładnie to samo. Ciekawe skąd w niej taka kpina?
Włodzimierz spojrzał podejrzliwie na Don`a. Już od dawna podejrzewał, że ten aż nazbyt często zagląda do jego domostwa. Jak do tej pory jednak ani razu nie przyłapał ich tête-à-tête. A w osadzie huczało od plotek, przyprawiając rogi przywódcy osady. Szeptano, że Włodkowa często wybiera się na różne przygody, najchętniej widziana Na końskim grzbiecie. Ale Włodzimierz miał plan. I jeśli wypali, to wkrótce Don pozna co to znaczy smalić cholewki do cudzych żon. Wieść niosła, że Wikingowie zbliżają się do wyspy... może czas by Don wreszcie zajął się czymś na poważnie.

- Włodek! Tu żeś jest!
Włodkowa w końcu domyśliła się gdzie też podziewa się jej mąż. Wparowała do opactwa jak burza, ze szmatą w dłoni zamierzyła się na męża.
- O, cześć Don. – momentalnie spotulniała – Może ty mi pomożesz z królikami? Dostały się łobuzy do składu z marchewką i kijami.
- Już, już idę – Włodzimierz podniósł się ciężko z ławy.
- Jak chcesz – Włodkowa wzruszyła ramionami. Zły nastrój znów do niej wrócił – tylko nie zapomnij o beczkach!
Wyszła niezadowolona, trzaskając drzwiami.
- Widzisz co ja z nią mam – Włodzimierz popatrzył smętnie na generała.
- O ile mnie pamięć nie myli, to nic – generał uśmiechnął się pod wąsem.
- Właśnie – Włodzimierz spochmurniał jeszcze bardziej – właśnie…
- Tylko nie zapomnij o jajkach – głos generał ucichł za zamykającymi się za Włodkiem drzwiami.
Nie zamierzał.

Tylko wciąż mu jednego brakowało…

(Opowiadanie pióra Don_Jeryho)


W związku z rozpoczętym eventem Wielkanocnym Stara Gwardia życzy wszystkim Graczom udanych poszukiwań jaj!!