raveman82
14.04.2016, 10:52
Witam serdecznie
Opowiadanie miało być gotowe na inną porę roku, ale niestety z pewnych przyczyn trochę się przedłużyło pisanie. Szkoda czekać kolejne pół roku, więc zamieszczę je teraz. Jest trochę przydługawe, ale mam nadzieję że się Wam spodoba. Zapraszam do lektury.
Jesienne spotkanie
Każda myśl ulotna szybko gdzieś umyka.
Błądzi w dziwnym lesie, blednie albo znika,
Lub szuka tajemnic, skrytych przed wiekami.
Wreszcie do nas wraca, by pozostać z nami...
Straszna przenikliwa jesienna szaruga.
Noc bezksiężycowa niczym wieczność długa.
Wszechobecna wilgoć, chłodny powiew rosy,
Szeleszczące liście jak mroczne odgłosy,
Co zwiastują smutek, zagrożenie życia.
Boją się ukazać. Nie chcą wyjść z ukrycia
Albo nie potrafią szukając ochrony.
Całkiem zatrwożone patrzą w wszystkie strony,
Nasłuchując czujnie... Ktoś wzywa pomocy,
Schwytany przez zazdrość niespokojnej nocy...
Jednak widma wiedzą: walka to daremna,
Gdy cię pochłonęła zimna noc bezdenna...
Na mokrej ławeczce przy posępnych drzewach
Siedzi sobie Ona. Ze zmęczenia ziewa.
Ręce swe pociera i z zimna dygota.
Przesuwa swe buty chcąc uniknąć błota.
Zaś gołe kolana desperacko kuli.
Trochę się pochyla i do siebie tuli.
I przyciska mocno do swego serduszka
Marząc może o tym, by wskoczyć do łóżka.*
Pod ciepłą kołderkę, do cudownej bieli,
Świeżej, całkiem nowej, mięciutkiej pościeli.
I w niej już pozostać mając wciąż nadzieję,
Że zmarznięte ciało szybko się ogrzeje
I zapomni wkrótce o całym zdarzeniu...
Gdy się pogrążała w swym pięknym marzeniu,
Zapłonęło wreszcie niewielkie ognisko.
Więc dziewczyna wstała, podeszła dość blisko,
By z uczuciem ulgi ogrzać słodkie ciało,
Które jeszcze słodsze mi się zaraz zdało,
Gdy się przytuliła do mnie spontanicznie.
Zrobiło się cieplej, jaśniej, romantyczniej.
A drobna dziewczyna zmrużyła powieki,
Pragnąc, by ta chwila trwała całe wieki
Albo nawet dłużej... jak nasze milczenie.
Czułem się jak aktor w filmie czy na scenie,
Który nawet nie wie, że partnerkę kocha,
Choć po przedstawieniu tęskni za nią, szlocha.
Po czym zapomina co się wokół dzieje,
Gdy jej cudny uśmiech nagle go owieje
I wywoła rozkosz nieznaną mu wcześniej,
O której już słyszał, nieraz widział we śnie,
Lecz nie przeżył nigdy...
"Myślisz, że ognisko było złym pomysłem?"
Omal się w mój język zaraz nie ugryzłem,
Bo ustami swymi do mych ust lgnie całkiem
I cios otrzymuję jakbym dostał wałkiem.
(Chyba równowaga nieco się zachwiała,
Gdyż ma biedna głowa ziemię przywitała.)
Co piękną dziewczynę wcale nie zniechęca:
Gdy zdejmuje kurtkę, serce mi się skręca.
Nie pragnie niczego jak krok zrobić dalej:
Ściąga sweter, bluzkę..."Proszę Cię, nie szalej!
Miejsce beznadziejne...może innym razem!?"
Ta się zastanawia, nie chce puścić płazem.
Nagle w niej zachodzi jakaś dziwna zmiana.
Wstaje szybko z ziemi, troszeczkę zmieszana
I z powrotem siada na mokrej ławeczce.
Znowu o czymś myśli – o mnie, o ucieczce,
O swym zachowaniu w nastrojowej chwili?
Cokolwiek bym wskazał – zawsze bym się mylił...
„Ja strasznie się boję!"
"Nie ma sensu bać się. Możesz być spokojna.
Las jest nam przychylny. Tylko noc upojna
Tworzy w wyobraźni duchy złych postaci.
Każdy z nich bynajmniej swoją moc utraci,
Gdy pomyślisz o czymś, co cieszy twe serce.
O kimś, kogo kochasz w świecie najgoręcej.
O tęsknocie wielkiej po krótkim spotkaniu,
Dziwnej fascynacji, długim całowaniu
Od zmroku do świtu... Właśnie tak wspomnienia
Pokonują wszystko. Nie kryj więc zdziwienia,
Że..."
"Och, cały monolog taki był uroczy!
Słyszę wciąż twe słowa i zamykam oczy,
By je znów otworzyć będąc w twych ramionach
Jak księżniczka z bajki – cudna, wymarzona
Oraz ta jedyna..." "Czemu więc odchodzisz?
Ledwie upłynęło kilka krótkich godzin!"
Jesteś coraz dalej... widzę smukły kontur
Prześlicznej postaci znanej mi z wyglądu.
I z cech charakteru żadnej femme fatale!
Ale najuczciwszej, bystrej, doskonałej
Jak uśmiech poranka w każdy dzień słoneczny,
Gdy obdarzasz kogoś pocałunkiem wdzięcznym
I... znikasz w ciemnościach wśród cichnących wołań:
"Wrócę... tylko pogram... kocham... Settlers Online!"
* bez podtekstów proszę
Opowiadanie miało być gotowe na inną porę roku, ale niestety z pewnych przyczyn trochę się przedłużyło pisanie. Szkoda czekać kolejne pół roku, więc zamieszczę je teraz. Jest trochę przydługawe, ale mam nadzieję że się Wam spodoba. Zapraszam do lektury.
Jesienne spotkanie
Każda myśl ulotna szybko gdzieś umyka.
Błądzi w dziwnym lesie, blednie albo znika,
Lub szuka tajemnic, skrytych przed wiekami.
Wreszcie do nas wraca, by pozostać z nami...
Straszna przenikliwa jesienna szaruga.
Noc bezksiężycowa niczym wieczność długa.
Wszechobecna wilgoć, chłodny powiew rosy,
Szeleszczące liście jak mroczne odgłosy,
Co zwiastują smutek, zagrożenie życia.
Boją się ukazać. Nie chcą wyjść z ukrycia
Albo nie potrafią szukając ochrony.
Całkiem zatrwożone patrzą w wszystkie strony,
Nasłuchując czujnie... Ktoś wzywa pomocy,
Schwytany przez zazdrość niespokojnej nocy...
Jednak widma wiedzą: walka to daremna,
Gdy cię pochłonęła zimna noc bezdenna...
Na mokrej ławeczce przy posępnych drzewach
Siedzi sobie Ona. Ze zmęczenia ziewa.
Ręce swe pociera i z zimna dygota.
Przesuwa swe buty chcąc uniknąć błota.
Zaś gołe kolana desperacko kuli.
Trochę się pochyla i do siebie tuli.
I przyciska mocno do swego serduszka
Marząc może o tym, by wskoczyć do łóżka.*
Pod ciepłą kołderkę, do cudownej bieli,
Świeżej, całkiem nowej, mięciutkiej pościeli.
I w niej już pozostać mając wciąż nadzieję,
Że zmarznięte ciało szybko się ogrzeje
I zapomni wkrótce o całym zdarzeniu...
Gdy się pogrążała w swym pięknym marzeniu,
Zapłonęło wreszcie niewielkie ognisko.
Więc dziewczyna wstała, podeszła dość blisko,
By z uczuciem ulgi ogrzać słodkie ciało,
Które jeszcze słodsze mi się zaraz zdało,
Gdy się przytuliła do mnie spontanicznie.
Zrobiło się cieplej, jaśniej, romantyczniej.
A drobna dziewczyna zmrużyła powieki,
Pragnąc, by ta chwila trwała całe wieki
Albo nawet dłużej... jak nasze milczenie.
Czułem się jak aktor w filmie czy na scenie,
Który nawet nie wie, że partnerkę kocha,
Choć po przedstawieniu tęskni za nią, szlocha.
Po czym zapomina co się wokół dzieje,
Gdy jej cudny uśmiech nagle go owieje
I wywoła rozkosz nieznaną mu wcześniej,
O której już słyszał, nieraz widział we śnie,
Lecz nie przeżył nigdy...
"Myślisz, że ognisko było złym pomysłem?"
Omal się w mój język zaraz nie ugryzłem,
Bo ustami swymi do mych ust lgnie całkiem
I cios otrzymuję jakbym dostał wałkiem.
(Chyba równowaga nieco się zachwiała,
Gdyż ma biedna głowa ziemię przywitała.)
Co piękną dziewczynę wcale nie zniechęca:
Gdy zdejmuje kurtkę, serce mi się skręca.
Nie pragnie niczego jak krok zrobić dalej:
Ściąga sweter, bluzkę..."Proszę Cię, nie szalej!
Miejsce beznadziejne...może innym razem!?"
Ta się zastanawia, nie chce puścić płazem.
Nagle w niej zachodzi jakaś dziwna zmiana.
Wstaje szybko z ziemi, troszeczkę zmieszana
I z powrotem siada na mokrej ławeczce.
Znowu o czymś myśli – o mnie, o ucieczce,
O swym zachowaniu w nastrojowej chwili?
Cokolwiek bym wskazał – zawsze bym się mylił...
„Ja strasznie się boję!"
"Nie ma sensu bać się. Możesz być spokojna.
Las jest nam przychylny. Tylko noc upojna
Tworzy w wyobraźni duchy złych postaci.
Każdy z nich bynajmniej swoją moc utraci,
Gdy pomyślisz o czymś, co cieszy twe serce.
O kimś, kogo kochasz w świecie najgoręcej.
O tęsknocie wielkiej po krótkim spotkaniu,
Dziwnej fascynacji, długim całowaniu
Od zmroku do świtu... Właśnie tak wspomnienia
Pokonują wszystko. Nie kryj więc zdziwienia,
Że..."
"Och, cały monolog taki był uroczy!
Słyszę wciąż twe słowa i zamykam oczy,
By je znów otworzyć będąc w twych ramionach
Jak księżniczka z bajki – cudna, wymarzona
Oraz ta jedyna..." "Czemu więc odchodzisz?
Ledwie upłynęło kilka krótkich godzin!"
Jesteś coraz dalej... widzę smukły kontur
Prześlicznej postaci znanej mi z wyglądu.
I z cech charakteru żadnej femme fatale!
Ale najuczciwszej, bystrej, doskonałej
Jak uśmiech poranka w każdy dzień słoneczny,
Gdy obdarzasz kogoś pocałunkiem wdzięcznym
I... znikasz w ciemnościach wśród cichnących wołań:
"Wrócę... tylko pogram... kocham... Settlers Online!"
* bez podtekstów proszę